Takich chwil nic nie zapowiada. Nie ważne, czy dziecko bawi się "samo", czy jest pod czujnym okiem opiekunów. To może zdarzyć się również tobie w najmniej spodziewanym momencie.
Nie obwiniam się, takie rzeczy się zdarzają. Mały przedmiot nagle znika w nosku naszego dziecka.
Spotkanie blogerek. Lublin. Wszędzie dzieci, wszędzie rodzice, każdy ma oczy wokół głowy.
Jednym z niespodziewanych przypadków jest przycięcie palca u nogi przez drzwi od toalety. Chwila nieuwagi i ciężkie drzwi miażdżą palec (po kolorze paznokcia wnoszę, że zejdzie). Mąż pociesza ją, mając na kolanach małą. Obiecujemy Gabi zwiedzanie Lublina, jeśli tylko jej nóżka pozwoli na spacery.
Biegam żegnając się śpiesznie, Gaba w tym czasie przestaje płakać.
Nagle mąż mówi:
-wyjąłem to z nosa Amelce.
Ale jak to z nosa? I co właściwie?-zastanawiam się. On w tym czasie pokazuje mi kawałek filcu. Małe, turkusowe kółeczko, które jeszcze minutę temu było ozdobą opaski małej.
Nie wiem, jak je oderwała (sama, osobiście kleiłam na gorąco tą ozdobę).
Zauważył, że Mela upycha palec do noska i na tym palcu jest coś w nienaturalnym kolorze. Tatuś polecił małej wydmuchać nosek zatykając jej jednoczenie pustą dziurkę. Filc się wysunął, a on go wyjął czubkami paznokci.
Natychmiastowa reakcja uchroniła nas przed wizytą na pogotowiu, jak to miało miejsce dwa dni temu u Wioli.
Każdy-nie ważne, czy zwykły, czy wyjątkowy dzień może zaskoczyć cię niespodziewaną akcja ratunkową. Dziecka nie upilnujesz, może zrobić sobie krzywdę siedząc u ciebie na kolanach.
Ważne: nie panikować, zachować spokój, spróbować poradzić sobie samemu zanim mały przedmiot zniknie całkiem nam z oczu. Mąż podołał, podziwiam go. Większość osób mogłaby sobie nie poradzić
21 komentarze
uff! dzieciaki są sprytne :/
OdpowiedzUsuńWystarczy chwila, jak u twojego Adasia. Dobrze, ze u dziecka skóra szybciej się regeneruje i goi.
UsuńMy mieliśmy taka sytuacje awaryjną- i niebezpieczna. Ja z córkami poszłam do sklepu. Maz rozpalił grilla. Kiedy wróciliśmy weszłam do domu pchając wózek a za mną wszedł maz. Po chwili weszła zapłakana Zuzia krzycząc w nieboglosy. Ja jak to ja- a czego placzesz, uspokoj sie itd. Maz twardo- złapał ja za ramiona i zadał jedno putanie- dotknelaś grilla?
OdpowiedzUsuńOkazało sie ze tak;/ dlaczego? Przecież NIGDY sie nim nie interesowała. Wiedziała ze nie wolno.
Skończyło sie na drobnym oparzeniu. Pecherzach na łapce i wielkim strachu. Gdyby nie mąż nie miałabym pojęcia co sie wydarzyło.
Analizowalismy te sytuacje wspólnie. Córa mówiła że nie wiedziała ze grill jest rozpalony (choć maz siedział przy nim kiedy wchodzilysmy do domu). Uznaliśmy jednak ze to, ze córa była w sklepie w trakcie rozpalania mogło sprawić ze zupełnie przeoczyla fakt ze bedzie grill. Grill wyjątkowo tez stał w innym miejscu- podchodząc do niego nie było czuć ze jest gorący bo wiatr zwiewal ciepłe powietrze.
To była sekunda- wystarczyła tylko chwila....
To w sumie nasze zbytnie zaufanie do dziecka. Maluch jest mądry, rozumie, wierzymy mu, a nagle bum! wyskakuje taka sytuacja. Również zaczęłam mieć ograniczone zaufanie do dziecka. Dziecko to tylko dziecko może mieć różne pomysły, niestety...
UsuńJa nigdy nie zapomne jednego wieczoru. Byłam w dmu sama i usypiałam wieczorem kilkumiesięcznego niemowlaka. Na dole bajki oglądał czteroletni brat, który dobrze wiedział, że nie wolno samemu posługiwac się nożami, który ma własny tępy nożyk. Postanowił zrobić sobie kanapkę najostrzejszym nożem. Tak wiem moja wina, że szugflada niezabezpieczona. Była zabezpieczona gdy był malutki, od roku zachowywał się rozsądnie.... W każdym razie słyszę przeraźliwy płacz. Odkładam szybko małego do łożeczka i biegnę na dół. I taka sytuacja. na górze płacze niedokarmiony, nieodbeknięty niemowlak, na dole w łazience zalanej krwią (wiecie jak krwawią głupie rany cięte palca) płacze przeraźliwie jego brat a ja usiłuję umyć ranę i ocenić czy trzeba szyć czy wystarczy samodzielne zabandażowanie. Brrr
OdpowiedzUsuńNie zazdroszczę, pierwsze sekundy przed ocenieniem wielkości i głębokości rany musiały przyprawić cię o kilka siwych włosów wcześniej niż byś chciała.
UsuńZ córciami na spacer wychodziłam (jedna miała rok...druga 2,5) szliśmy jak zwykle... a tu wrzask niemiłosierny - starsza młodszej prawie palce furtką zmiażdżyła :/ ułamki sekund...
OdpowiedzUsuńWczoraj oprócz tych rewelacji Mela włożyła paluszki między drzwi na spotkaniu.... Te ułamki sekund,kiedy zastanawialiśmy się , w którą stronę otworzyć, żeby jej paluszków nie połamać. (dwa skrzydła szklanych drzwi, pomiędzy nimi paluszki małej)
UsuńNiestety z dziećmi tak jest, że nie da rady ich przed wszystkim uchronić.
OdpowiedzUsuńOczy dookoła głowy, a maluch i tak znajdzie sposób na wykombinowanie czegoś.
UsuńMego brata syn gdy miał 4 -5 latka połknął 2 zł. Niby dziecko duże, rozumie..a zaskoczy w najmniej oczekiwanym momencie!
OdpowiedzUsuńNa szczęście obeszło się bez operacji.
dwa złote to spora moneta
UsuńNiby duze, niby rozsadne. Moj starszak ma 4lata, rok temu urodzilam mlodszego. Starszy NIGDY, serio, nie pakowal nic do dzioba. Mlodszy owszem. I co? Ten starszak nasladuje mlodszego! Bo jak ja panikuje, to to chyba smieszne jest.
Usuńufff dobrze, że moje córki mnie tak nie stresują ;)
Usuń..ale jak to się mówi: nigdy nie mów nigdy! dzieci to dzieci,ich fantazja nie zna granic ;)
Nawet mój 17latek, wtedy 15letni zrobił coś niewyobrażalnego. Otworzył wszystkie szuflady komody i przewróciła się na niego. Od razu ja przykręciliśmy do ściany.
UsuńNasza komoda z Ikei też tak robi...
UsuńWszyscy byliśmy w ogrodzie u mamy syn poszedł do WC, wracając wstąpił do warsztatu stolarskiego dziadka, włączył kilka maszyn i ze strachu wszedł pod jedną z nich, głowę miał tuż koło silnika. Córka tylko stanęła na grabiach, na szczęście tylko trzonkiem dostała. Byliśmy na Jasnej Górze, trzymałam córkę za rękę i nagle zniknęła. W Krakowie syn zagapił się na mumię, cała grupa poszła dalej myśląc że jest z przodu, na dodatek padła mu bateria w telefonie. Jak byłam mała włożyłam ojcu tabletkę do ucha, kolejnym razem włożyłam ojcu fasolkę do nosa bo chciałam sprawdzić jak szybko wyrośnie. Potwierdzam dzieci to niezgłębiona kopalnia pomysłów. Pozdrawiam Magdalena
OdpowiedzUsuńJako dziecko również dałam pokaz radosnej kreatywności, brata karmiłam zgniłymi jabłkami-bo to były jabłka "pieczone", rozbiłam mu na głowie spodek, po tym, jak on roztrzaskał mi nos cukiernicą, laliśmy się wodą w marcu, gdy jeszcze leżał śnieg w wyniku czego oboje wylądowaliśmy w szpitalu...
UsuńZapomniałam dodać, zostałam córkę ok 3 lat u babci i pojechałam do urzędu. Mama mieszkała kolo bardzo ruchliwego ronda, córka zniknęła. Babcia myślała ze jest z dziadkiem, dziadek ze jest z babcią. szukali jej dwie godziny... Mania spała na posłaniu psów a dwa potężne owczarki obok grzały ją swoim ciepłem. Magdalena
OdpowiedzUsuńNam Mela tak zniknęła z kilka sekund, wszyscy w domu, Meli nie ma, a dopiero była, brama otwarta, dwa kanały w warsztacie,szambo, oczko wodne na podwórku, Melę wołamy, cisza, panika, kilka minut grozy, a ona po cichutku schowała się do miski miedzy brodzikiem, a szafka w łazience.
UsuńAle przeżycia! Nie zazdroszczę! Najważniejsze, że już wszystko ok, a paznokieć nowy urośnie :)
OdpowiedzUsuń