Moje zamiłowanie do ziół znają prawie wszyscy. Interesuję się zielarstwem od ponad 20 lat. Zbieram ziła, suszę. Od niedawna nawet sama sieję i hoduję. Aromat świeżych ziół, suszony oraz syropów i nalewek, czuć zawsze w mojej kuchni. Zioła to samo zdrowie. Oczywiście odpowiednio dobrane. Zioła to często również przyprawy, codziennie stosowane do dań. Mój dzień rozpoczyna filiżanka gojnika ze świerkiem i majerankiem. Dzieci pija do śniadania nagietek, rumianek, macierzankę, anyż i koper włoski. To mieszanka na wzmocnienie odporności. Zioła to również wspaniała baza do wytwarzania olejków, octów, aromatyzowanej oliwy oraz inhalacji. Dlatego, kiedy zobaczyłam grę Niezłe ziółka, wiedziałam, ze chce ja poznać.
Niezłe ziółka to rodzinna gra karciana. Można jednak rozegrać ją w pojedynkę. To daje możliwość zagospodarowania sobie chwili dla siebie. Gra polega na tworzeniu ogródków, wspólnego i prywatnego. Polega na przesadzaniu roślin. Do dyspozycji jest duża donica, drewniana skrzynka, małe doniczki i szklany wazon. Gracz, który pierwszy umieści wszystkie rodzaje ziół specjalnych w wazonie, dostaje kartę ciastka. Dzięki niej, zyskuje dodatkowe punkty. Gra toczy się do momentu wyczerpania możliwości przesadzania.
Dla kogo jest przeznaczona gra? Dla dzieci powyżej 8 roku życia, dla dorosłych. Gracze nie muszą być pasjonatami zielarstwa. Mogą jednak wyczytać z kart ciekawostki i informacje na temat ziół i przypraw na co dzień używanych w gospodarstwie domowym. To właśnie gra Niezłe ziółka może pokazać ci, że hodowanie ziół jest proste i bez tajemnic.
Wydawnictwo GRANNA
Ilość graczy 1-4
Czas rozgrywki 20 min
Wiek graczy 8+
Zawartość pudełka:
-72 kart ziół
-16 kart naczyń
-1 karta ciastka ziołowego
- 1 karta osiągnięć
- instrukcja
- 10 kart o ziołach
Chcesz zgarnąć grę? Szczegóły niżej.
ZASADY
Zabawa przeznaczona jest dla czytelników bloga Mama trójki.
Do zgarnięcia jest dwie gry
Zadanie: w komentarzu napisz dlaczego chce grę?
TU możesz zaprosić innych do zabawy
Bawimy się od 30.09-2.10.2017r
Wyniki w zaktualizowanym wpisie na blogu
14 komentarze
Chcę tę grę,ponieważ mnie zaintrygowała,a poza tym mam już dwa niezłe ziółka w domu i chciałabym z nimi móc w to zagrać 😊😊😊
OdpowiedzUsuńWygląda fajnie, ale gry karciane chyba z racji tego, że zawsze gubiłam kilka kart, są wyjątkowo nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńPełnym zdaniem: chciałbym tę grę,ponieważ, nie znam się na ziołach, wcale, nic a nic, mięta pieprzowa się nie liczy.
OdpowiedzUsuńPzdr !
Jestem ciekawa tych niezłych ziółek, alternatywa dla tych coraz dłuższych wieczorów ��z 3"nudzi mi się "
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tych niezłych ziółek, alternatywa dla tych coraz dłuższych wieczorów ��z 3"nudzi mi się "
OdpowiedzUsuńNie mam zbyt wielkiego pojęcia na temat ziół - ale z taką grą na pewno mogłabym się trochę podszkolić :)
OdpowiedzUsuńKolejna fajna propozycja na jesienne wieczory.
OdpowiedzUsuńNie znam tej gry, ale lubię wszystkie karciane zabawy, więc widzę, że to coś dla mnie.
OdpowiedzUsuńChcę tę grę, oczywiście, że chcę!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze dlatego, że lubimy z córką grać w różne gry, także w karcianki.
Po drugie dlatego, żeby w tę grę grać z córką, ewentualnie bez córki (skoro jest taka możliwość) ;-)
Po trzecie dlatego, że gra wygląda przepięknie.
Po czwarte dlatego, że oprócz przyjemności grania wabi nas przyjemność zdobywania wiedzy.
Po piąte dlatego, że miło jest coś wygrać / dostać ;-)
Bliższe przyjrzenie się mechanice gry nasuwa smutny wniosek, że jest ona bliższa życiu, niż się wydaje. Wygra ten, kto zgarnie dla siebie więcej z części wspólnej. Chciałby wygrać tą grę, ponieważ ona może uodpornić mnie na rzeczywistość (a może nawet nauczyć jakoś sobie w niej radzić).
OdpowiedzUsuńHoduję różne zielska od pachnotki, po kolendrę wietnamską i meksykańską :)
OdpowiedzUsuńChętnie dowiedziałabym się o nich więcej oraz proponowałabym tę grę każdemu z gości, którzy robią wielkie oczy, kiedy zobaczą nasze zioła ;)
Kinga M.Ł.
A dlatego, że mam w rodzinie taką psychofankę ziół jak Ty! Sprawiłabym siostrze prezent, w sumie dawno nic ode mnie nie dostała ;)
OdpowiedzUsuńMmmm... przypomina mi czasy młodości, gdy ziółka stosowało się nie tylko do przyprawiania pieczeni ;)
OdpowiedzUsuńO, jak się cieszę! Dzięki! :-)
OdpowiedzUsuń