Jakieś dwadzieścia kilka lat temu postawiłam pierwsze kropki w kuchni w celu przygotowania strawy mojemu byłemu mężowi. Wtedy, jako młoda dziewczyna, świeża żoneczka, miałam jeszcze chęci, by się wykazywać. Całe życie słyszałam, że cos tam wiedzie przez żołądek do serca czy gdzieś dalej. Problem polegał na tym, że jedyne, co umiałam to spalić czajnik, gotując wodę na herbatę. Co też uczyniłam jakieś siedemnaście razy z rzędu.
Kolejnym popisowym numerem były frytki. Wtedy przekonałam się, jak szybko od oleju zajmuje się ściana, zasłona, meble kuchenne... Nie było to takie złe, kuchnia i tak wymagała remontu. Niezłym momentem było piwo w zamrażalce, na chwilę schowane do schłodzenia. Po kilku dniach odkryłam siedem butelek rozsadzonych wewnątrz zamrażalki. Wszytko, pomiędzy mrożonymi pierogami, a truskawkami.
Pierwszą rzeczą, która mi nie wyszła, było duszone mięso. Gdyby nie to, że było idealnie skremowane, jak do urny, to byłby to całkiem przyjemny obiad.
By nie powtórzyć kolejnej klapy, drugi obiad był prawie surowy. Żeby nie to, że mocno wbiłam widelec, ten kurczak spieprzyłby z talerza.
Dramatem była pierwsza wigilia. Kupiłam gotowe pierogi, żeby było odświętnie, z mięsem. Barszczyk był z proszku, a do tego szynka i kupione eklerki. Pierwszy dzień świat opękaliśmy na chińskiej zupce.
Mijały lata, a ja doskonaliłam się w katastrofach kulinarnych. Jedną z ostatnich była pomidorowa na mydle. Nie wiem, jak tego dokonałam, ale na dnie miski z makaronem odkryłam kostkę mydła. Wtedy przestałam się oszukiwać. Kucharka ze mnie jest niezła, ale jak niektóre dania są genialne, tak dla równowagi inne są kompletną katastrofą. Moje ciasta przechodzą do historii, każde z zakalcem, spalone lub surowe. Ostatnią próbą upieczenia biszkopty wywołałam takie salwy śmiechu w domu, że chyba skutecznie się zniechęciłam do eksperymentów z tym wypiekem.
Proszę powiedzcie, że nie tylko ja tak mam.
Wiecej wpisów z działu rozrywka znajdziesz TU
32 komentarze
Pamietam jak pierwszy raz robiłam kluski ziemniaczane i dałam za mało mąki. Wyszedł mi z tego szary kisiel ziemniaczany. Oj jaka byłam wściekła tyle obierania i tarcia ziemniaków...
OdpowiedzUsuńMogłaś to podpiąć pod szare kluski, to się taką papkę leje na wrzatej i wyławia. Jest szare.
Usuń*leje na wrzątek
UsuńZe mną jest o wiele gorzej... Dlatego u nas gotuje mój partner, a ja tylko konsumuję :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że mam tesciową, która lubi gotować ;)
UsuńW tym roku dzieci sklejały pierogi,dzieci szczęśliwe,że mogły pomóc, musiałam podać na obiad,każdy domownik dostał na talerzu po trochę, większość była bez wkładki, kapusta wypłynęła podczas gotowania :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie mieliśmy gości!
Jak głodni to i takie zjedli ;)
UsuńA ja tam mam ciebie za doskonala kucharke, nadal.:)
OdpowiedzUsuńTeraz jest ok, ale początki były zabawne...
UsuńZdarzały się różne atrakcje, ale pożaru jeszcze nie miałam 😁
OdpowiedzUsuńWszystko przed tobą.
UsuńMi nie wychodzą nawet najprostsze rzeczy ;D
OdpowiedzUsuńTe najprostsze tylko proste w teorii ;)
UsuńU mnie to chyba same wpadki:D a tak serio to mało gotuję.
OdpowiedzUsuńNatomiast ja całkiem sporo, choć unikam pieczenia ciast.
UsuńHahhaha ja kiedyś zamiast cukru pudru do śmietany która unikałam dodałam skrobie ziemniaczana :P
OdpowiedzUsuńJa zamiast cukru dosypałam soli ��
Usuńzdecydowanie nie tylko Ty.. choć ze mnie już dość wprawna kucharka :D ale kiedyś.. achh.. lepiej nie opowiadać:D
OdpowiedzUsuńKażda z nas kiedyś zaczynała ;)
UsuńPośmiałam sie :) fajny wpis na poprawe humoru :) Nie martw sie kochana każda z nas to przechodziła ;) wazne to szkolic swój warsztat :)
OdpowiedzUsuńChyba już się nieco podszkoliłam, choć czasem nadal zaliczam wpadki.
UsuńJa to w ogóle nie lubię gotować, Wiec dla mnie całe gotowanie to największa wpadka Haha
OdpowiedzUsuńNie tylko Ty tak masz. Ja do dziś wcale gotować nie umie.
OdpowiedzUsuńNie tylko TY, ja mam podobnie..:D Ohh jak dobrze wiedzieć że nie jestem odosobniona w swoim przypadku..:)
OdpowiedzUsuńJa robię tylko takie potrawy które wiem ze nie mogę je zepsuć 🤣 Haha!
OdpowiedzUsuńPamiętam jak byłam w podstawówce dawno dawno temu i mama jak piekła ciasta to zawsze robiła mi i bratu kogel mogel ....więc jak brat nie widział zjadłam połowę jego a potem dolałam wody żeby było po równo ;) liczy się ?? pierwsze cudowne rozmnożenie jedzenia ;) potem z tym mnożeniem szło mi coraz lepiej...jak robisz pomidorówkę z makaronem to zaufaj pierwszej decyzji i nie dosypuj "bo Ci się wydaje za mało" znowu makaronu bo inaczej na pierwsze danie podajesz pomidorówkę z dodatkiem wody a na drugie makaron z sosem pomidorowym ;))
OdpowiedzUsuńMydło w garnku??? nieźle :)
OdpowiedzUsuńJa kiedyś chciałąm ugotować pyzy na parze, ale....bez wody :)
Ja w sumie jeszcze zadnej wielkiej klapy nie zaliczyłam 😊
OdpowiedzUsuńJa póki co (odpukać!) żadnej wpadki nie zaliczyłam :)
OdpowiedzUsuńZdarza się nawet najlepszym! :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńkupione suszone warzywa i kostki rosołowe wołowe, takiego rosołu to jeszcze moi goście nie widzieli :)))
OdpowiedzUsuń